Ten film to jakieś nieporozumienie. Strasznie się męczyłam, żeby obejrzeć ten film do końca. Nigdy więcej.
Dopisuję się.
Nie udało mi się dostrzec w filmie ani żadnego przesłania, ani akcji, ani niczego zabawnego, ani ciekawego, ani wesołego, ani smutnego. Jednym słowem - nijakość. Nawet Irene Walker (czyt. Kathleen Turner) nie utrzymała mnie przy filmie do końca, więc rozumiem Twoje męczarnie i chapeau za wytrwałość. Choć, z drugiej strony, pała to chyba trochę za surowo, bo czyż nie można wymienić kilku znacznie gorszych tytułów?
Bo takie jest właśnie kino Kena Russella, na próżno w nim szukać głębokiego przesłania. To jest jego styl - taki sobie wypracował i takiego się trzymał, bez względu na to, czy film się sprzedaje i trafia do wszystkich czy nie. Czasami wygląda to co prawda jak "kino klasy Z", ale po zapoznaniu się z kilkoma tytułami czuje się już sentyment ;)
No wiesz - wstydź się. Kilka filmów niezłych wyreżyserował np:
Diabły 1971, Odmienne stany świadomości 1980, Gotyk 1986.
Przed wczoraj miałem "sr...czkę", dzisiaj czuję się odwodniony:( Jak odkryję coś nowego to na pewno zamieszczę to na FW). To przecież takie ważne, żeby swoimi osobistymi odczuciami dzielić się z bliźnimi. Tym bardziej, że to tak wiele wnosi do dyskusji na "wolnym" forum...